cursor by thetremblingofmyhand

czwartek, 19 stycznia 2017

Operacja: Relfin | 5 [Rinharu]

- Haru nas zabije - powiedział Makoto, krzywiąc się.

Nagisa machnął ręką.

- Nie przesadzajmy - rzekł lekceważąco.

Rei postukał się palcem w brodę.

- Użycie moich zdolności szpiegowskich będzie trudne w takiej sytuacji - zauważył.

Nagisa zaczął kiwać głową i wydymał usta w namyśle.

- Może wejdziesz na drzewo? - zaproponował entuzjastycznie.

Rei prychnął.

- Nie bądź niemądry, przy domu Haruki nie ma wystarczająco dużych drzew.

- Plus - dodała Gou, marszcząc brwi. - Nie chcielibyśmy, żebyś upadł i sobie coś zrobił, prawda?

- Tak - powiedział Makoto, wdzięczny, że chociaż jedna osoba w tej grupie ma rozum w głowie. - Rei, to jest bardzo niebezpieczne i nie możemy dla takiej głupoty ryzykować twoim życiem--

- Chodziło mi bardziej o to, że gdyby złamał rękę czy nogę, to nie mógłby pływać - wtrąciła Gou, po czym posłała uśmiech Reiowi. - Twoje bezpieczeństwo jest bardzo ważne!

Makoto tylko westchnął.

- Ale co wtedy z naszym planem? - rzekł Nagisa, wydymając policzki. Najwyraźniej wizja Reia narażającego życie niezbyt go przejęła. - Jeśli Reiś nie będzie obserwował naszych celów to nigdy się nie dowiemy, czy plan wypalił!

- Musimy liczyć na to, że wszystko się ułoży - powiedział Makoto. - Rin i Haru nieraz razem nocowali, prawda?

- Ale my nie chcemy, żeby “wszystko się ułożyło”! - wykrzyknął Nagisa, a Rei, który obok jadł swój posiłek, pokiwał entuzjastycznie głową. - Chcemy, żeby Rin-Rin i Haruś zauważyli swoją wieczną miłość, pobrali się i żyli długo i szczęśliwie!

- Nie pędźmy tak na przód - powstrzymał fantazje Nagisy Makoto. - Nie zapominaj, że na razie nasze plany nie odniosły zbyt wielkiego skutku.

Nagisa fuknął.

- Haruś i Rinuś są bardzo uparci. Ale w końcu damy radę! Ten plan jest niezawodny!

- Oprócz tego, że Rin i Haruka spędzą całą noc sami, a my nie będziemy mieli żadnego wglądu ani wpływu na sytuację - wtrąciła Gou, smutno opierając podbródek na dłoni.

Cała czwórka westchnęła i spojrzała się w górę na jasne niebo. Słońce mocno grzało, mimo iż zbliżał się koniec września. Inni uczniowie wykorzystywali dobrą pogodę i przerwę obiadową, wylegując się na trawie. Na dachu oprócz klubu pływackiego były jeszcze dwie grupki, a w powietrzu czuło się poruszenie zbliżającym weekendem - nawet jeśli większość uczniów i tak spędzała dni wolne na nauce.

- Według mnie powinniśmy ich zostawić samym sobie - powiedział w końcu Makoto, a reszta spojrzała na niego. - Od początku nie pasowało mi zbytnie wtrącanie się i mataczenie. Ich trzeba tylko trochę… Popchnąć.

Gou pokiwała głową.

- Są uparci, ale nie są idiotami - zauważyła. - Prędzej czy później wszystko się ułoży.

Nagisa był wyraźnie przygnębiony, że jego wspaniałe zdolności swatania nie będą w pełni wykorzystane. Reiowi opadły ramiona. Umiejętności detektywistyczne Ryugazakiego były naprawdę godne pozazdroszczenia. Szkoda, że nie dało się ich jakoś wykorzystać.

- Teraz najgorsze - wtrącił Makoto. - Umawiamy się wszyscy i po prostu nie przychodzimy, czy mówimy Rinowi, że jest nocowanie, o którym Haru nie ma pojęcia? Chodzi mi o termin inny niż piątek.

- Obie opcje są równie niegrzeczne - powiedział Rei, nieco się wiercąc na miejscu. Szczytny cel szczytnym celem, ale Rei naprawdę szanował Harukę i nie chciał, by ten miał im coś za złe. Niepokoiła go myśl, że Haru może oddalić się od drużyny. Już i tak przez cały tydzień, po wspólnym wyjściu na miasto, Haruka trzymał ich na dystans - większy niż zwykle - i ograniczał kontakty z klubem do minimum. Nie tylko Rei zaczął się czuć źle z takim rozwojem sytuacji.

- Lepszym wyjściem chyba będzie jeśli każdy z nas, osobno, wymyśli powód, przez który nie może przyjść, aż zostanie sam Rin - powiedział Nagisa i przeżuł swój słodki chleb z namysłem. Rei rzucił mu obrzydzone spojrzenie, widząc marmoladę, która zmieszała się z bitą śmietaną.

- Ten plan wydaje się pełen dziur - powiedział Rei, krzywiąc się. - Nie znamy wszystkich czynników i nie podążamy za ustalonym na początku wzorem, i to jest skazane na porażkę.

- La la la la! - krzyknął Nagisa, zasłaniając uszy. - Nie ma tu miejsca na twój pesymizm, Reiś! Idź bądź ponury gdzie indziej!

- Ja tylko mówię - powiedział Rei, poprawiając okulary - że to wszystko wydaje się takie bezmyślne i roztrzepane, jakbyśmy nawet nie wiedzieli, co mamy robić i działali bez planu.

Na chwilę zapadła cisza. Reszta spojrzała po sobie. W końcu Gou wzruszyła ramionami.

- Plany wymyślane na poczekaniu są najlepsze - rzekła z największym przekonaniem w głosie.

Rei aż otworzył usta z oburzenia.

*

Haru zdawał sobie sprawę, że jego przywiązanie do telefonu, które pojawiło się w ciągu zaledwie tygodnia, było co najmniej niepokojące. Niezbyt go to obchodziło.

Haru myślał, iż wieczorna rozmowa Rina była sytuacją, która się więcej nie powtórzy. Ta myśl w pewien sposób go ukuła, ale Haru to odsunął w daleki głąb umysłu, jak zresztą praktycznie wszystko, co było związane z problematycznymi uczuciami.

Ale następnego ranka po obudzeniu czekał na niego sms o treści “miłego dnia, śpiochu! ;)”. Haru nie mógł przestać się uśmiechać przez cały czas, gdy smażył śniadaniową makrelę. Podczas tego dnia oboje parę razy wymienili się wiadomościami - Rin opisywał śmieszne sytuacje, które wydarzyły się podczas treningu, Haru opowiedział o sekrecie panny Amy, o którym reszta nie miała pojęcia. Rin próbował go przekonać, żeby wykorzystał ten fakt do naciągnięcia ocen. Haru stanowczo mu odmówił.

Następnego dnia ich lekkie rozmowy się powtórzyły i nim Haru się zorientował, to spędził cały tydzień na wysyłaniu sobie z Rinem śmiesznych obrazków i rozmawianiu o niczym. Chyba nigdy nie spędził tyle czasu z komórką w ręce, wliczając w to moment, kiedy był naiwny i cały czas czekał na telefon od rodziców.

Haru wiedział, że nie zdoła unikać swoich przyjaciół całą wieczność. Jakoś po drodze piątek stał się dniem, w którym się spotykali i nie raz u siebie nocowali, jak zwyczajni nastolatkowie. Najczęściej robili to w domu Haruki i ten szczerze nie miał nic przeciwko. Jasne, było głośno, brudno i ciężko było być gospodarzem czwórki lub piątki nastolatków (mama Gou często nie podchodziła entuzjastycznie do tego, żeby jej córka nocowała z grupką chłopaków), ale Haru nie narzekał. Szczególnie, kiedy w końcu przyłączył się do nich Rin - był jak brakujący puzzel, o którego braku dowiedzieli się dopiero wtedy, gdy ten się znalazł.

Dlatego sam nie wiedział co ma czuć, kiedy spoglądał na smsy, wyświetlające się w jego nowo narodzonej komórce.

Gou nie mogła przyjść, bo mama się nie zgodziła - było to nieco niespodziewane, bo odkąd Rin się do nich przyłączył to mama Matsuoka podchodziła do ich nocy o wiele łagodniej, ale wciąż zrozumiałe. Makoto musiał się zajmować bliźniakami - to też często się zdarzało. Nagisa został zmuszony do nauki, a Reia rodzice zabrali na weekend by odwiedzić rodzinę.

Wszystkie te wytłumaczenia miały sens. Czasem się zdarzało, że nauka, rodzina lub zwykłe lenistwo wchodziły im w drogę. Ale żeby wszystkim na raz nagle coś wypadło?

Haru zmarszczył brwi, czując się nieco nieswojo. W jego lodówce było nieco więcej jedzenia niż zwykle, a maty i śpiwory zostały wyjęte, żeby pomieścić całe towarzystwo. Nawet jeśli cały tydzień ich unikał i spędził nieco obrażony, to wciąż spodziewał się, że jak zwykle się spotkają. Czuł zawód? Możliwe.

Westchnął i odłożył telefon, powtarzając sobie, że zachowuje się głupio. Życie wchodziło w drogę i nie mógł mieć tego reszcie za złe. Wstał i podszedł do rozwiniętych mat, po czym zaczął je z powrotem zwijać. Taki rozwój sytuacji miał swoje plusy - mógł w spokoju posiedzieć w wannie, zrobić zadanie domowe i porysować.

Przeszywający dźwięk dzwonka do drzwi wyrwał go z rozmyślań i Haru uniósł głowę, zaskoczony. Zegarek wskazywał godzinę, o której klub miał się pojawić - słońce powoli się chyliło ku zachodowi. Ale przecież....

Haru spojrzał w kierunku telefonu, który wyglądał bardzo niewinnie. Haruka w głowie przebiegł po dostarczonych smsach - Gou i jej mama, Makoto i bliźniacy, Rei i rodzina, Nagisa i matematyka…

Och.

Haru poczuł, jakby jego serce się zatrzymało, a żołądek wypełniło dziwne uczucie. Oczywiście. Przypomniało mu się, czemu był na nich zły, czemu ich unikał cały tydzień - myślał, że może odpuścili, dali spokój i mogą wrócić do normalności…

Dzwonek ponownie zabrzmiał, jakby osoba, co go wciskała, się niecierpliwiła, a Haru powoli odetchnął i ruszył z salonu w kierunku drzwi wejściowych.

Ku niczyjemu zaskoczeniu, gdy odsunął drzwi, w progu stał uśmiechnięty Rin, w całej swojej olśniewającej glorii, z małym plecakiem na ramieniu.

- Hej - powiedział lekko, a Haru pokiwał głową i odsunął się, by go wpuścić.

Rin stanął w holu, a Haru zamknął za nim drzwi, wciąż oddychając powoli przez nos.

- Gdzie reszta? - zapytał Rin, rozglądając się dookoła. Zazwyczaj pojawiał się najpóźniej, bo miał najdłuższą drogę do przebycia - witały go wrzaski, skakanie, zamieszanie i zapach jedzenia. Jednak tym razem w domu Nanase panowała zwykła cisza i wszystko oświetlało zachodzące słońce, które wlewało się przez okna.

- Nie przyjdą - powiedział Haru, jakby nie było to nic wartego uwagi, jakby nie dowiedział się tego zaledwie kilka minut wcześniej. Jeśli Haru miał jakiś talent poza pływaniem, to zdecydowanie było nim sprawianie, że wszystko brzmiało jak błahostki. - Każdemu coś wypadło.

- Dziwne. - Rin położył swój plecak przy stoliku w salonie i ostrożnie usiadł na kolanach. Haru automatycznie skierował się do kuchni, by wyjąć jakieś przekąski i zaparzyć ulubioną herbatę Rina.

- Niedawno się dowiedziałem - powiedział Haru i wzruszył ramionami. Na chwilę się oparł rękoma o blat, szczęśliwy, że Rin nie widzi jego twarzy.

- Przynajmniej nie będziesz miał wymówki, żeby uciec przed sromotną porażką w grach - odparł Rin, zadowolony z siebie, a Haru spojrzał na niego przez ramię i uniósł brew. Rin tylko posłał mu olśniewający uśmiech.

W domu zapanowała przyjemna cisza, przerywana jedynie dźwiękiem krojonych przez Haru warzyw i gotującej się wody. Haru pomyślał, że mógłby się do tego przyzwyczaić - stałej obecności Rina, która dobrze komponuje się z samotnym domem Nanase. Potrząsnął głową i podszedł z tacą do stolika, po czym klęknął na miejscu naprzeciw Rina. Ten pokiwał z wdzięcznością głową i wziął filiżankę.

- Płatki wiśni? - powiedział Rin, unosząc kąciki ust, i wskazał na rysunek na naczyniu. Haru pozwolił sobie na mały uśmiech.

- To były ulubione mojej babci - wyjaśnił, delikatnie śledząc palcem wzór. Na chwilę zatopił się w myślach, po czym nagle uniósł głowę. Rin przez cały czas na niego patrzył. - Rin. Chodźmy popływać.

Rin tylko westchnął i pokiwał głową.

- Jesteś nienormalny. Chodźmy.

*

Iwatobi o każdej porze było śliczne, ale po zachodzie słońca miało coś w sobie specjalnego. Może był to księżyc, odbijający się od morza. Może dźwięk fal, który powoli kołysał wszystkich do snu. Gwiazdy jasno świeciły, nawet jeśli słońce dopiero niedawno zniknęło, a całe miasto spowijała magiczna aura.

- Tęsknię za Iwatobi - powiedział Rin, kiedy szli z Haru ulicą prowadzącą do basenu szkoły Iwatobi. Wieczorami robiło się coraz chłodniej, więc oboje mieli ubrane bluzy i chowali dłonie w kieszeniach.

- Trzeba było się nie zapisywać do szkoły w innym mieście. - Może Haru był nieco zły, że Rin wciąż i wciąż go zostawiał, pędził naprzód i nigdy nie tkwił w jednym miejscu, jednocześnie ciągnąc za sobą Harukę. Ale tylko nieco.

Rin wywrócił oczami.

- Wiesz, jak Olimpiada jest dla mnie ważna - powiedział, ale zanim nastrój zrobiłby się zbyt poważny, dodał: - Poza tym, Iwatobi nie ma szans z Samezuką.

Haru prychnął.

- Pokonaliśmy was w sztafecie - zauważył, a Rin machnął ręką.

- Kropla w morzu - powiedział, po czym zerknął na Haru i się uśmiechnął. - Nie sądziłem, że wyniki są dla ciebie takie ważne.

- Bo nie są - burknął Haruka. - Po prostu nie chcę, żeby za bardzo spuchła ci głowa. Będziesz jeszcze wolniej płynął i co wtedy.

- Och, Haru, jak ty się o mnie martwisz - powiedział wysokim, piskliwym głosem Rin, z kpiną w głosie. - Spokojnie, nikomu nie powiem, że twoja “pływam sam, dla wody” postawa to ściema.

Haru wywrócił oczami.

- Jesteś kretynem - oznajmił Rinowi, który go nie słuchał i stukał palcem policzek.

- Kto by pomyślał, że Haruka Nanase też jest człowiekiem i daje się porwać ogniu rywalizacji. - Rin spojrzał na Haru roześmianymi oczami. Nanase uświadomił sobie, że to one są powodem, dla którego wciąż nie zepchnął Rina z klifu.

- Zaraz cię wypchnę do morza - powiedział Haru monotonnym głosem, a Rin zarzucił mu ramię na barki.

- Nie bądź taki! Odpłacisz mi się w wyścigu, prawda? - powiedział z nadzieją w głosie, uśmiechając się szeroko. Haru przez chwilę nie umiał rozróżnić, czy patrzy na dwunastoletniego Rina, czy na obecnego, który czasem wciąż miał cień i smutek w oczach. Może to dlatego był beznadziejnym przypadkiem - wystarczyło, że Rin posłał mu uśmiech i Haru był gotów zrobić wszystko, by go utrzymać na jego ustach.

Jak bohaterowie taniego filmu dla nastolatków, oboje się włamali, przeskakując ostrożnie przez płot. Basen był oddalony od szkoły i stał pośrodku niczego, ale Haru miał wystarczająco dużo kłopotów przez inne włamania, więc nie potrzebował kolejnej skargi. Wystarczy, że ludzie zobaczą jakieś zamieszanie z ulicy i zadzwonią po policję, a tłumaczenie się, iż teoretycznie ma pozwolenie na używanie basenu cały dzień, wydawało się Haru zbyt problematyczne. Oczywiście, akurat dzisiaj Gou musiała omyłkowo ze sobą wziąć klucze i nie zostawiła ich jak zwykle za kamieniem przy płocie (ukrywanie ważnych rzeczy nie było mocną stroną klubu Iwatobi).

Kiedy stanęli po właściwej stronie, Rin otrzepał spodnie i zdjął z płotu swoją bluzę, przez którą skakali. Potarł ramiona i spojrzał krytycznie na basen.

- Wiem, że przez ciebie zawsze daję się namówić na głupie pomysły, ale nie jest nieco za zimno na pływanie?

Haru już stał w kąpielówkach i zdejmował koszulkę.

- Nie gadaj głupot.

Rin westchnął ciężko i zaczął powoli ściągać z siebie ubrania, rzucając krytyczne spojrzenia Haru.

- I tak idę rano biegać - oznajmił Rin Haruce, jakby go to obchodziło.

Rin zaczął się rozciągać, a Haru od razu stanął na krawędzi basenu i wskoczył. Czuł, jakby pierwszy raz od wielu godzin wziął głęboki, pełen wdech, tak jakby czas spędzony na powierzchni go dusił i dopiero obecność wody dała możliwość oddechu. Pod wodą panowała błoga cisza i Haru był pewien, że gdyby nie obecność Rina, to spędziłby w niej całą noc, po prostu dryfując. Starałby się nie myśleć o niczym.

Woda była ciepła - cieplejsza niż powietrze na dworze. Haru wynurzył się i potrząsnął głową, a gdy otworzył oczy, ujrzał, jak Rin patrzy na niego.

- Nie masz zamiaru się rozciągnąć?

Haru pokręcił głową, ale złapał ramię i zaczął je przeciągać na drugą stronę. Po kilku sekundach zrobił identycznie z drugą ręką, po czym opuścił je i spojrzał wyczekująco na Rina. Ten wywrócił oczami.

- Nie będę ci nastawiał barku jak go naciągniesz  - powiedział ostrzegawczo, pochylając się. Haru wydał z siebie cichy dźwięk, który jednocześnie mógł oznaczać zgodę albo “odwal się”. Z Haru nigdy nie było wiadomo.

W końcu Rin skończył rozciąganie się, a Haru zdążył dwa razy przepłynąć basen, delektując się uczuciem wody na ciele. Oboje stanęli na słupkach startowych na swoich torach i ustawili się, gotowi do startu. Nagle Rin się wyprostował i oparł dłoń na biodrze.

- Kto będzie liczył czas? - powiedział i uniósł brew. Rozejrzał się dobitnie, a odpowiedziała mu ciemność i cisza. Na jego ramionach pojawiła się gęsia skórka od zimna.

- I tak wygram - powiedział Haru lekceważąco, a Rin wydał z siebie dziwny dźwięk i natychmiast się pochylił.

- W twoich snach!

- Gotowi, do startu… - zaczął odliczać Haru.

Oboje równocześnie wskoczyli do wody.

Ku niczyjemu zaskoczeniu, gdy tylko skończyli, zaczęli się kłócić o wynik. Zwykle gdy się o coś sprzeczali, kończyło się to wyścigiem, by rozstrzygnąć, kto ma rację, ale oczywiście teraz tego nie mogli zrobić. Skończyło się na tym, że podczas powrotu do domu Nanase szli kilka metrów od siebie, rzucając drugiemu krzywe spojrzenia.

Kiedy wrócili, postanowili rozstrzygnąć swój spór w jedyny znany im sposób oprócz pływania - zawody w gry wideo. Haru upierał się przy swoich o temacie oceanu, Rin stanowczo chciał zwyczajną grę w wyścigi Mario czy walki. W końcu ustalili kolejność i odłożyli konsole dopiero koło drugiej w nocy, kiedy z ledwością powstrzymywali się przed zaśnięciem. Rin cały czas mruczał pod nosem - może o tym, jak bardzo nienawidzi gry Haruki o rybach (bardzo pięknej i z głębokim przesłaniem, zdaniem Nanase), może o tym, że i tak obudzi Haru o szóstej, kiedy w planach miał iść biegać. Haru nie był pewien.

Na oślep zaczęli się kręcić po domu, szykując do snu, bo światło za bardzo raziło ich zmęczone oczy. Rin cały czas kręcił głową i ramionami, czując zbliżające się zesztywnienie. Gdy Haru podał mu koszulkę do snu i ręcznik, pokiwał z wdzięcznością głową i poszedł się przebrać. Haru, ziewając, posprzątał w salonie.

Jednak kiedy w końcu ułożyli się do snu - Haru na swoim łóżku, Rin na podłodze w śpiworze obok - Haruka odkrył, że nie może zasnąć. Nieważne, jak bardzo ciążyły mu oczy i bolała głowa, to sen nie przychodził.

Po kilkunastu frustrujących minutach wiercenia się z boku na bok, w końcu uchylił powieki i zaczął wpatrywać sufit. Ciche, spokojne oddechy zlewały się z szumem fal i normalnie taka melodia momentalnie ukołysałaby Haru do snu. Tym razem jedynie wzmacniała irytację w Haruce, który wyraźnie słyszał każdy dźwięk, wszystko dostrzegał i był aż nazbyt czuły na dotyk pościeli na skórze.

Wypuścił zirytowany powietrze nosem, a jego ciało zaswędziało. Czuł się w nim nieswojo, było mu jednocześnie za gorąco i za zimno. Nerwy namawiały go, by zanurzył się w wodzie. Basen na pewno by ukoił jego rozdrażnienie - byłoby tam cicho i ciemno i jedynym dotykiem na skórze byłby dotyk wody. Haru poczuł, jak pokusa robi się coraz silniejsza - może mógłby po cichu przejść obok Rina i zasnąć w wannie. Ten pomysł wydawał się bardzo zachęcający.

Odwrócił głowę i spojrzał na Rina. Jego twarz była spokojna, skąpana w mroku pokoju. Usta miał lekko uchylone i wydobywał się z nich cichy, równomierny oddech. Wyraźnie miał spokojne sny. Czerwone kosmyki opadały mu na twarz i palce Haru zamrowiły. Wyobraził sobie teksturę i uczucie miękkich pasem, gdyby je odgarnął z oczu i ust przyjaciela.

- Wiem, że się gapisz - powiedział cichy, senny głos, a Haru zamrugał, zaskoczony.

- Wcale nie - mruknął Haruka, a Rin przewrócił się na bok, by całkowicie leżeć twarzą do niego i uchylił senne oko.

- Wcale tak - szepnął, a na usta wpełzł mu ciepły uśmiech. - Obudziłeś mnie przez to. Mam lekki sen.

- Przepraszam.

Rin machnął ręką i ziewnął, po czym lekko się podniósł i uderzył parę razy w poduszkę.

- Jestem zaskoczony, że zdołałeś zasnąć - odezwał się Haru. - Wiesz, bez swojej poduszki i w ogóle.

Rin z powrotem opadł na posłanie i rzucił Haru zdradzone spojrzenie.

- Powiedziałem ci o tym w zaufaniu.

- Ciesz się, że nie jestem Nagisą. Zaraz wszyscy by wiedzieli.

Rin mruknął coś pod nosem.

Haru odwrócił się na bok i spojrzał prosto na Rina. Przez chwilę w ciszy wpatrywali się w siebie. Pokój spowijała ciemność, przerywana delikatnymi pasmami księżycowego światła. Rin wyglądał w tym świetle jak istota nie z tego świata, nietykalna i delikatna. Zawsze nieosiągalna. Haru zabolało serce.

- Wiesz - odezwał się nagle szeptem Rin - nigdy nie rozmawialiśmy o… tym.

Haru przełknął gulę w gardle i odwrócił wzrok. Sufit wydawał się bardzo interesujący.

- Nie ma o czym rozmawiać - powiedział, a jego ton dobitnie wskazywał, że chce zakończyć temat.

Rin pokiwał głową, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi.

- Znaczyło coś to dla ciebie wtedy? - zapytał cicho, a Haru przykrył ramieniem twarz.

- Inaczej tego bym nie zrobił - powiedział, wywracając oczami wewnętrznie. - Idź spać, Rin.

Rin wtulił się głębiej w poduszkę.

- Okej. Dobranoc.

- Dobranoc.

- Dla mnie też to coś znaczyło - odezwał się Rin po kilku sekundach. - Kiedy w Australii… robiło się źle. - Zmarszczył brwi, tak jakby mówił sam do siebie. Haru uważnie go słuchał, zaciskając mocno palce na pościeli. - Z czasem zacząłem też to obwiniać o moje porażki. Wiesz, że przez to się rozpraszam i myślę o głupotach.

- Przepraszam - powiedział szczerze Haru, a Rin zaśmiał się krótko i nieco gorzko.

- To nie twoja wina. To przeszłość, prawda?

- Tak - powiedział cicho Haru. - To tylko przeszłość.

Rin ponownie pokiwał głową i odwrócił się tyłem do Haruki.

Haru nie wiedział jakim cudem, ale w końcu zasnął. Jego sen był lekki i przerywany i obudził się równie zmęczony, jak był przed zaśnięciem. Przez chwilę leżał na wznak, powoli się rozbudzając, aż w końcu dotarło do niego, że w pokoju już jest jasno - znacznie jaśniej niż o szóstej rano - a z dołu nie dobiega spokojny oddech.

Haru usiadł na łóżku i potarł oczy, po czym się rozciągnął. Rozejrzał się po pokoju, ale ten był pusty. Śpiwór na podłodze był złożony i w pomieszczeniu nie było śladu innego człowieka, ale z kuchni dobiegał zapach grillowanej makreli. Haru z ciekawością zszedł po schodach, rozglądając się, jednak nigdzie nie dostrzegł znajomej czerwonej czupryny. Na stoliku w salonie leżała makrela z tostami, wciąż ciepła, a naczynia w kuchni były pozmywane.

Haru sięgnął po telefon, który leżał na półce i migał, oznaczając nową wiadomość.

następnym razem cię obudzę o świcie, obiecuję

Haru uśmiechnął się pod nosem i usiadł, gotów zjeść śniadanie.

*
Dla Walenia, jak zwykle. Ja tylko piszę tego fika, ona to wszystko napędza i daje chęć na kontynuowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz