Makoto odetchnął parę razy, choć poczucie winy doszczętnie zżerało mu wnętrzności. Był przekonany co do tego pomysłu – wiedział, że Haru nie jest najlepszą osobą w ukazywaniu uczuć. Chciał mu pomóc. Chciał, by chłopak był szczęśliwy... Tylko... Działali za jego plecami. Nagisa robił cały wykres planu, przydzielał zadania, kręcił i mataczył... A Mako chciał tylko pomóc przyjacielowi.
Przełknął ślinę, karcąc się w myślach i zadzwonił do tak dobrze znanego mu domu. Wcześniej popatrzył na okno w łazience, więc był pewien, że Haru odpuścił sobie wielogodzinną kąpiel. Całe szczęście. Chyba by nie umiał mówić o potencjalnym zadurzeniu chłopaka w Rinie, gdyby Haru paradował w mokrych kąpielówkach z tą swoją obojętną miną.
Gdy tak pogrążył się w myślach, nagle otwarły się rozsuwane drzwi, ukazując bardzo znaną twarz ze zmarszczonymi brwiami.
- Makoto? - spytał zaskoczony właściciel, trzymając w ręce łyżkę do zupy. - Coś się stało? - zapytał, bo nie mieli na ten weekend żadnych planów - wręcz przeciwnie, Makoto strasznie ubolewał, ponieważ musiał zajmować się bliźniakami, a Haru nawet nie mógł do niego przyjść na całonocne granie.
- Nie, nie. – Makoto pospiesznie machnął ręką, przeskakując z nogi na nogę. - Po prostu... Rodzicom plany nie wypaliły, więc postanowiłem wpaść.
Haru wzruszył ramionami i przesunął się w drzwiach, by przyjaciel mógł przejść i zamknął je za nim.
- Chcesz trochę zupy? Właśnie robiłem... - Haruka powąchał zawartość łyżki, kierując swoje kroki do kuchni. - Choć chyba jest trochę za słodka. - Skrzywił się, podchodząc do kuchenki, a Makoto usiadł spokojnie przed stolikiem.
- Nie szkodzi, z chęcią zjem – powiedział z miłym uśmiechem, przemilczając to, co każdy wiedział - Mako jest łakomy na słodycze i tylko jedna znana im osoba nie przepadała za słodkim. Jego nerwy się nieco uspokoiły, wszystko było tak znajome. Ciche kroki Haru, syczenie patelni i dźwięk krojonych warzyw, zawsze obecny zapach chloru i dziwnego kwiatowego aromatu w całym domu…
Haru postawił przed nim zupę i usiadł naprzeciwko z własną porcją, po czym zaczęli spokojnie jeść. Makoto lubił takie chwile – kiedy zmarszczki na czole Haruki się wygładzały, w kącikach malował się delikatny, niewidoczny uśmiech, a ich otaczała znana, rodzinna atmosfera. Makoto cieszył się, że mógł pomóc Haru wprowadzić w ten pusty dom choć trochę klimatu.
- Masz jakieś plany na weekend? - spytał od niechcenia, stawiając puste naczynie na stoliku i wpatrując się z uwagą w czarnowłosego przyjaciela. Przez twarz Haru przebiegł dziwny cień, ale sekundę później powróciła jego zwykła, zimna maska. Wzruszył ramionami.
- Nie. Może poszedłbym popływać w oceanie.
Makoto zmarszczył brwi.
- W oceanie? Zbliża się jesień, to nie najlepszy pomysł.
Haruka tylko na niego spojrzał i westchnął.
- Coś się stało? Jesteś jakiś dziwny.
Mako wiedział, że coś takiego może się wydarzyć i przeklął swój organizm, który nie umiał kłamać.
- Co? Ja? Wszystko jest w porządku. - Nerwowo przesunął wzrok po całym pokoju, próbując nie spojrzeć na przyjaciela. - Po prostu źle się czuję.
Haru uniósł z niedowierzaniem brew, ale nie ciągnął dalej tematu. Wstał i zaczął zbierać brudne naczynia. Makoto niesłyszalnie jęknął z ulgą.
- Hej, Haru... - zaczął powoli, zastanawiając się, jak omówić tak delikatny temat. Haruka lekko odwrócił głowę, dając mu znać, że słucha, po czym wrócił do mycia naczyń.
Makoto nie wiedział, od czego zacząć. Haru nie lubił owijania w bawełnę i zbytniego namysłu, cenił szczerość i nie do końca pojmował zwlekanie z jakimkolwiek tematem... Ale Makoto naprawdę nie wiedział, jak zacząć taki temat. Szczególnie z Haruką, który, no cóż, był Haruką. Po prostu... Sprawy uczuciowe to nie był jego najmocniejszy atut. Albo dobra, nie oszukujmy się - jeśli wyznanie uczuć wykluczało wodę lub rysowanie, Haru rzadko kiedykolwiek coś ukazywał. No chyba, że w stosunku do Rina.
I to był główny problem. Makoto miał niejakie pojęcie, co Haru czuł do Rina - proszę, trzeba było być ślepym, by tego nie zauważyć, szczególnie, jeśli przyjaźniło się z Haruką. Dlatego samo wyznanie Nagisy nie było szokujące. Zresztą, uczucia Rina też nie były zbyt ukryte, co wiedziała również i Gou. Ale największą przeszkodą była ułomność emocjonalna Haru i Rina. Co prawda, Haru by pewnie po prostu pocałował Rina i powiedział coś w stylu "Za dużo myślisz, chodźmy pływać.", ale sprawy nie działały w ten sposób z drugim pływakiem.
Westchnął ciężko. Czemu jego przyjaciele nie mogli załatwiać swoich problemów sercowych sami, a nie potrzebowali całej operacji, w którą zaangażowanych było pięcioro lub sześcioro osób.
- No? - ponaglił go Haru, odwracając głowę w jego stronę z dziwnym spojrzeniem, jakby się niepokoił - Makoto zwykle był gadatliwy. Czyżby coś się stało?
Mako odchrząknął i podrapał się po głowie, po czym postanowił walić prosto z mostu. Jego misja była prosta - musiał uświadomić Haru w tym co czuje; o tym, iż każdy z pływackiego klubu (oraz zapewne wszystkie osoby, które widziały, jak Haruka patrzy na Rina) wie, co czuje; oraz przekonać go, że bez pomocy umiejętności swatania i flirtu swoich przyjaciół nie da sobie rady. Bułka z masłem.
- Co czujesz do Rina? - wypalił Makoto, od razu żałując wypowiedzianych słów. Z Haru trzeba było delikatniej. Usłyszał głośniejszy chlupot, gdy Haruka nieco zbyt energicznie umył miskę.
- Rin to mój przyjaciel - odparł Haru bez emocji, nie odwracając się.
Makoto powstrzymał się od wywracania oczami. Znał Haru odkąd umieli wspiąć się na zjeżdżalnię. Naprawdę wierzył, że wykręci się tak głupią wymówką?
- Tak samo jak mój - rzekł poważnie Makoto ze złośliwą nutą. - A jednak nie gapię się na niego maślanym wzrokiem.
Haru rzucił mu złe spojrzenie ze zmarszczonymi brwiami, z rozmachem wyciągając korek ze zlewu.
- Nie wiem, o czym mówisz, Makoto - burknął, wycierając dłonie w ścierkę i unikając wzroku przyjaciela. Czuł się osaczony. Dlatego tak kochał wodę - woda nie oceniała, woda nie wymagała, woda nie patrzyła na niego takim znaczącym wzrokiem.
- Daj spokój, Haru - jęknął Makoto. - Jestem przyjacielem twoim oraz Rina. Widzę, jak na niego patrzysz. Widziałem, jaki byłeś zrezygnowany, gdy chciał porzucić pływanie. - Mako zorientował się, że te słowa mogą brzmieć nieco napastliwie, więc jego ton złagodniał. - Nie oceniam cię, ani nic podobnego. Po prostu... Chcę ci pomóc. Chcę, żebyś był szczęśliwy.
Oczy Haru znów spojrzały na niego tak tajemniczo, że nawet Makoto nie mógł ich odczytać, ale wytrzymał. Wierzył w to, co mówił. Uczucia Haru były dla niego oczywiste, wiedział, jak odmiennie reagował, gdy chodziło o Rina. Przez chłopaka, którego znał kilka miesięcy i nie widział rok, a którego omylnie skrzywdził, porzucił pływanie, coś, co kochał. Jasne, Rin był dupkiem przez kilka ostatnich tygodni, ale Makoto rozumiał czemu i wiedział, że Rin się stara. Powoli znów stawał się tym nieznośnym, wyszczerzonym dwunastolatkiem, który nagabywał nieustannie Haru.
- To nie twoja sprawa - powiedział z tym przerażającym spojrzeniem, a Makoto być może obraziłby się za te słowa... Gdyby to nie był Haru, którego znał.
- Jak najbardziej moja.
Haru prychnął.
- Mówię prawdę. Naprawdę wierzysz, że zdołasz wyznać, co czujesz bez mojej pomocy? - Makoto uniósł brew.
Haruka wywrócił oczami.
- Nie jesteś moją matką - burknął, rzucając ścierkę na stół. - Nie potrzebuję czyjejkolwiek pomocy w uczuciach. Dam sobie radę.
Makoto nic nie powiedział, tylko patrzył na niego z takim wiedzącym uśmiechem. Haruka również nie odwrócił wzroku, aż w końcu zmieniło się to w konkurs "Który pierwszy się ugnie?". Makoto nie zamierzał. Już skreślił jedną rzecz ze swojej listy - częściowe przyznanie się Haru.
W końcu to Haruka pierwszy mruknął coś pod nosem.
- Czego chcesz? - westchnął.
- Niczego. - Makoto uśmiechnął się miło, nie chcąc, by Haru odebrał go w jakiś sposób źle. Jasne, może nieco ukierunkował Haru w dobrą stronę, ale jego intencje były jak najbardziej przyjazne. - Chcę ci pomóc.
- Już to mówiłeś. - Haru założył ręce na piersi. - A ja wciąż nie wiem, co tu do rzeczy mają moje... - zmarszczył brwi - ..."uczucia do Rina", jak to powiedziałeś.
- Nie "uczucia dla Rina" - Makoto zrobił palcami cudzysłów - tylko twoje głębokie i niezaprzeczalne zadurzenie Rinem.
Makoto nigdy nie wierzył, że doczeka się dnia, w którym twarz Haru ukaże coś więcej niż zirytowanie, zobojętnienie, szczątkowa radość, uśmiech, znudzenie lub zwykłe „mam wszystko gdzieś, chodźmy pływać.” A jednak, nadszedł ten dzień, w którym mógł skreślić z listy "zawstydzony Haru" i oznaczyć ten dzień jako święto narodowe.
- Nie przesadzaj - mruknął Haruka, lekko wydymając usta i choć jego cera znów stała się blada, to Mako wiedział, że szczątkowy róż mu się nie przewidział. - Żadne zadurzenie.
- Błagam cię, Haruś. - Makoto prychnął rozbawiony, ale widząc wrogie spojrzenie Haru, uniósł ręce w geście poddania. - Dobra, zostawmy ten temat. Pytałeś, czego chcę. Jak już mówiłem, chcę ci pomóc. A konkretniej - sprostował - to my chcemy ci pomóc.
- My? - Haru uniósł brew. - Ach, mówisz o klubie? A co oni do tego mają?
- To, że twoje uczucia stały się niezaprzeczalnie oczywiste. I my, jako wspaniali przyjaciele, chcemy ci pomóc.
Haru chwilę analizował jego słowa, choć wyraźnie odpowiedź nie chciała mu przejść przez usta.
- Chcecie mnie... swatać? - skrzywił się i zwrócił oskarżający wzrok na Makoto. Chłopakowi przypomniały się jego wątpliwości sprzed kilku godzin i nieco się zmieszał. Nie zachowywał się jak on, przyjazny Makoto, służący uśmiechem i radą. Ale, niestety, zbyt długo przebywał w otoczeniu Gou i Nagisy, którzy skutecznie wkręcili mu manię swatania.
- Nie nazwałbym tego swataniem... - Uśmiechnął się przyjaźnie, a Haru tylko pokręcił głową. - Zrozum, Haru, chcemy dla ciebie jak najlepiej. Wiemy, co czujecie do siebie z Rinem i chcemy, żebyście byli szczęśliwi…
- I zapewne wiąże się z tym cała sieć misji i operacji? - westchnął, kręcąc głową. - Daj spokój, Makoto, to jest niepotrzebne. Dam sobie radę.
- Czyli co? Podejdziesz do Rina, pocałujesz go i pójdziecie pływać?
Haru wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Za dużo myślisz, ty i reszta.
- A ty to niby taki obojętny i o nic nie dbający. - Makoto wywrócił oczami. - Haru, jakiego znam, by nawet tutaj nie stał i się nie wykłócał, tylko mnie olał i poszedł się kąpać. Pozwól sobie pomóc.
Haru zacisnął pięści.
- Ile razy mogę ci mówić, że nie potrzebuję pomocy? - burknął. - Nie jestem dzieckiem, dam sobie radę - powiedział z naciskiem.
- Haru - jęknął Makoto. - Nie znasz Rina? Jest nieuleczalnie romantyczny, trzeba do niego mieć podejście. Nie chcę cię obrażać, ale twoje zachowanie mu na pewno się nie spodoba. - Spróbował go podejść z innej strony.
Haru wypuścił powietrze z sapnięciem.
- Wszędzie intrygi i plany, uczucia i kłótnie - westchnął, rozwiązując fartuch. - Za dużo myślicie. Idę do wanny. Rób co chcesz.
Makoto uśmiechnął się triumfalnie, bo wiedział, że to jest forma introwertycznego Haru na poddanie się. Zarzucił wędkę. Teraz wystarczyło wkręcić go na tyle, by był przekonany do ich planu "Dziesięć kroków na uwiedzenie Rina." Ich pierwotny cel nieco się zmienił - zamiast skupiać się na swataniu obojga i mataczeniu, postanowili przekonać Haru do działania wymyślonego przez ludzi o wiele bardziej doświadczonych niż oni i pomóc mu poderwać Rina.
Tak proste, a zarazem skomplikowane.
Ale to już zostawiał Nagisie. Chłopak był mistrzem manipulacji i przekonywania do własnych pomysłów. Nawet Haru nie umiał mu się oprzeć.
*
Następnego dnia Haru czuł się w szkole osaczony. Wszędzie widział niebezpieczne uśmiechy Nagisy i Gou, a raz skręcając za róg wydawało mu się, że zauważył błysk fioletowych włosów za szafkami. To był tak bardzo zły pomysł. O mój Boże, czemu on się zgodził.
Podczas przerwy obiadowej postanowił pozostać w pustej klasie, zamiast iść na dach, unikając nieuniknionego. Żując spokojnie ryż z makrelą wyglądał przez okno, próbując zrozumieć, co się z nim dzieje. Uczucia były takie skomplikowane. Ludzie tak bardzo wszystko rozdmuchiwali. I tak zajęło mu parę lat z pogodzeniem się, że ten irytujący dzieciak z obsesją na punkcie sztafety i nie umiejący załapać zwykłego „nie”, nie był aż tak irytujący. Haru lubił patrzeć na Rina, lubił się z nim ścigać, lubił go słuchać. To nie było skomplikowane. Skomplikowana była cała ta otoczka.
Jego myśli przerwał niespodziewany huk i pojawiająca się w jego polu widzenia rudowłosa dziewczyna, kładąca stos książek na ławkę. Miała na ustach miły uśmiech i jej oczy błyszczały.
- Haruka! Tyle cię szukałam!
Haru westchnął ciężko, odkładając pałeczki.
- Coś się stało? - spytał, zerkając kątem oka na książki. Nie umiał dostrzec tytułów.
- Makoto cię wtajemniczył w nasz plan? - spytała podekscytowana, przybliżając się do Haruki, przez co ten się odchylił.
- Chodzi cię o tę głupotę z Rinem? - wymamrotał, patrząc na nią ze znudzeniem.
- Tak! - Klasnęła. - Skoro mamy za nami pierwszy krok, to czas na…
- Kto powiedział, że się zgadzam? - burknął, powoli planując jak się wycofać. Ile by dał za chłodną kąpiel w basenie.
Oczy Gou się rozszerzyły i złapała Haru za ramiona, potrząsając nim.
- Musisz się zgodzić! - wykrzyczała pełna zapału. - Wszyscy chcą ci pomóc i nie wymyśliliśmy całego planu na daremno!
- Jesteście nieznośni – mruknął pod nosem, łapiąc ją za ręce, by przestała nim trząść. - Po co się tak tym przejmujecie?
Gou odsunęła się i splotła ramiona na piersi.
- Chcemy wam pomóc, Haruka – wymamrotała, patrząc się na niego sarnimi oczami.
- Nie ma mowy. - Zaczął kręcić głową, zirytowany, a natręt znów uwiesił mu się na ramieniu.
- Haruka – zajęczała, tupiąc nogą. - Czemu nie dasz sobie pomóc?
- Za dużo zachodu.
- Ale pomyśl! - Gou olśniło i szybko się odsunęła od chłopaka, opierając ręce o ławkę i stojąc prawie nos w nos z Haru. - Jeżeli dasz sobie pomóc, to będziesz z Rinem, a jak będziesz z Rinem to uzyskasz lepszy dostęp do basenu Samezuki!
Haru postanowił, że się nie ugnie. Nie i koniec. Jednak spojrzał na Gou kątem oka.
- Rin i tak nas zaprasza na wspólny trening.
- Ale! - Przed jego nosem pojawił się palec. - Nie myślisz przyszłościowo! Będąc chłopakiem Rina będziesz miał przywileje! Może nawet będziesz mógł tam chodzić sam!
Haru czuł, jak jego silna wola się łamie. Nadchodziła zima – Gou miała rację, trzeba myśleć przyszłościowo…
Nie. Nie będzie wykorzystywał swoich uczuć do Rina dla darmowego basenu. Odetchnął przez nos, słysząc dzwonek na lekcje i wstał z ławki, o mało co nie wywracając Gou.
- Nie – powiedział twardo i zignorował szok na twarzy rudowłosej. - Nie będę wykorzystywał twojego brata do korzystania z basenu. - Zapakował swoją torbę i wyszedł z klasy, a Gou tylko podążyła za nim wzrokiem, zbyt zszokowana, by cokolwiek powiedzieć.
Jest gorzej, niż myśleliśmy – pomyślała, wyjmując telefon, by napisać do kapitana pewnej drużyny. Trzeba zastosować twardszą amunicję.
*
Trochę to trwało. Człowiekiem słowa to ja nie jestem. Z dedykacją dla kochanego Walenia, która cały czas czekała na kolejny rozdział. Jesteś moją ulubioną osobą. (I z podziękowaniami dla Jóme, która uwolniła ten rozdział od idiotycznych błędów i przecinków.)
O BOŻE
OdpowiedzUsuńJAK JA CIĘ KOCHAM
JESTEŚ MOIM ULUBIONYM WSZYSTKIM
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Haru to roleczka, nie mogę się doczekać pojawienia Rina >.<
Piszesz tak super, że jhfijofdijodfs, po prostu umieram.
Dużo weny!!! Pisz szybko następne rozdziały!